Czy są jakieś słowa, o których można powiedzieć, że są sztuczne albo sztucznie utworzone? Co to znaczy „sztuczny” w odniesieniu do słów? Takie pytania przyszły mi do głowy, gdy przeczytałam komentarz czytelnika mojego felietonu poświęconego nazwom żeńskim. Czytelnik twierdzi, że forma ministra jest utworzona sztucznie i nie jest efektem naturalnej ewolucji języka.
Czy istnieją jakieś słowa, o których można powiedzieć, że są sztuczne, a więc nienaturalne, nieautentyczne? Może za takie można uznać hybrydy, wyrazy złożone z elementów pochodzących z różnych języków? Hybrydami są takie na przykład formy, jak antypowieść, pseudonaukowy, telewizja czy autokar. Cząstki anty-, pseudo- pochodzą z greki, powieść, naukowy to słowa rodzime. Wyraz telewizja jest złożony z greckiego tele- i łacińskiego visio, a autokar z greckiego auto- i angielskiego car. Są to więc słowa sztucznie stworzone, ale przecież dla nas brzmią całkiem naturalnie.
Czy sztuczne są neologizmy? W pewnym sensie tak, bo nie są efektem rozwoju języka, tylko ktoś je celowo utworzył. Czasem autor opiera się na regułach słowotwórczych, jak Bolesław Leśmian, twórca zmorowania, beznamysłu, niedoumierania. Czasem neologizmy powstają wbrew regułom, jak slangowe i potoczne plażing, leżing, smażing, zapodać, zadziać się, romantyzować, smakówa i wiele innych. I tylko od nas, użytkowników polszczyzny zależy, czy uznamy je za jednostkowy językowy wybryk, czy przyswoimy, oswoimy i uznamy za naturalne. Dziś za normalne uznaje się na przykład słowo nastolatek, którego autorstwo przypisujemy Władysławowi Kopalińskiemu, albo słowo nosorożec – wymyślone w XVII wieku przez leksykografa Grzegorza Knapskiego. Ale XIX-wieczne propozycje zastąpienia rodzimymi słowami terminów obcych zostały uznane za sztuczne, więc się nie przyjęły, mimo że były etymologicznie przejrzyste: chowanna ‘pedagogika’, mysłowiec ‘mędrzec’, myślini ‘logika’, odwrotnica ‘antyteza’, nęka ‘troska’ i kilka innych.
Kto więc decyduje o tym, czy słowa się utrwalą czy zostaną odrzucone jako niejasne, niepotrzebne, sztuczne? Oczywiście my, użytkownicy języka, którzy w codziennym użyciu wyrażamy aprobatę dla konkretnych wyrazów. Forma ministra, zrazu potępiana, utrwala się w językowym zwyczaju i ani ja, ani mój czytelnik nie mamy na ten zwyczaj wpływu. Za sztuczne mogłabym uznać słowo paralimpiada, które wypiera poprawnie zbudowaną nazwę paraolimpiada, ale to powszechny zwyczaj językowy zadecyduje, która z nich się utrwali.