Językowa corrida

15.11.2024

Nicnierobienie

Znajomość reguł ortograficznych przydaje się w różnych sytuacjach. Przekonał się o tym uczestnik „Milionerów”, telewizyjnej gry o milion złotych, który potknął się na pytaniu o pisownię słowa nicnierobienie. Publiczność także nie wskazała właściwej pisowni. Jedynie przyjaciel, będący ostatnim kołem ratunkowym, sugerował, że raczej pisze się je łącznie, ale uczestnik mu nie uwierzył. Zaznaczył formę rozłączną: nic nie robienie i – przegrał.

Trochę na usprawiedliwienie grającego można powiedzieć, że nicnierobienie to rzadki i dziwny wyraz. Nie ma go ani w nowszych, ani starszych słownikach języka polskiego, jest tylko w suplemencie do słownika pod red. Witolda Doroszewskiego z 1969 roku, uzupełniającego zawartość leksykalną wcześniejszych dziesięciu tomów. Warto wiedzieć, że w suplemencie, oprócz nicnierobienia objaśnianego jako ‘próżnowanie, niezajmowanie się niczym, nieróbstwo’, odnotowany jest też nicnierób ‘próżniak, leń’, słowo dziś chyba nieużywane.

Nicnierobienie i podobnie zbudowane nicniemówienie znajdziemy też w „Wielkim słowniku ortograficznym” PWN. O obu słowach piszą również autorzy ciekawostek językowych zamieszczanych na stronach kampanii „Ojczysty – dodaj do ulubionych” Narodowego Centrum Kultury: „Nicniemówienie i nicnierobienie. Taka właśnie jest poprawna pisownia tych ciekawych słów. Są to rzeczowniki utworzone od połączeń zaprzeczonego czasownika i zaimka nic: nic nie mówić > nicniemówienie, nic nie robić > nicnierobienie. Rozdzielna pisownia obowiązuje, kiedy zmienimy kolejność członów: niemówienie nic i nierobienie nic”.

Ażeby poprawnie zapisać to rzadkie słowo, trzeba więc znać zasady ortograficzne i mieć minimalną wiedzę o gramatyce polszczyzny. Wiedzieć, co to czasownik, co to zaimek. Umieć rozłożyć skomplikowaną konstrukcję słowotwórczą na poszczególne części. Wiedzieć, że robienie jest rzeczownikiem utworzonym od czasownika robić. Znać regułę mówiącą, że nie z rzeczownikami pisze się łącznie, stąd pisownia nierobienie. I wiedzieć, że w połączeniu z zaimkiem nic tworzą one swego rodzaju zrost oznaczający jedno pojęcie.

To ważna wiedza, bo w słowniku ortograficznym tuż obok nicnierobienia i nicniemówienia stoi wyrażenie nic niewart. Jest pisane inaczej, bo to inna część mowy i inna forma słowna. Wart jest przymiotnikiem, partykułę nie z przymiotnikami pisze się łącznie: niewart, ale zaimek nic jest w tym połączeniu samodzielnym elementem.

Czy znajomość reguł ortograficznych jest niezbędna, by pisać poprawnie? Nie zawsze, bo można zajrzeć do słownika albo zapytać kogoś lepiej znającego zasady. Są jednak sytuacje, gdy taka wiedza się przydaje, na przykład na dyktandach czy w teleturniejach. A gdy w „Milionerach” nicnierobienie stoi obok takich błędnie zapisanych wyrazów, jak nic nie robienie, nic nierobienie, nierobienie nic, to znajomość zasad może przyjść z pomocą.

08.11.2024

Posiadać czy mieć?

Chciałam sobie kupić zimową kurtkę. Przez internet, bo tak najłatwiej. Gdy jednak zaczęłam czytać opisy, skupiłam się nie na zimowych okryciach, tylko na opisujących je tekstach. Większość kurtek, które mi wpadły w oko, coś „posiada”. Jedna „posiada luźny fason, dzięki czemu gwarantuje swobodę wykonywanych ruchów”. Druga „posiada praktyczne zamykane kieszenie”. Trzecia „posiada ocieplenie, dzięki czemu zapewni odpowiedni komfort termiczny”.

Czy naprawdę autorzy tych opisów tak powiedzieliby do znajomej osoby: „Wiesz, mam nową kurtkę. Posiada zamek i ocieplenie, i jeszcze posiada luźny fason”? Oczywiście nie! Tak nie mówimy i tak nie myślimy! Słowo posiadać należy do polszczyzny urzędowej, oficjalnej, w słownikach jest zakwalifikowane jako książkowe. Posiadać bowiem, to ‘mieć coś na własność, być właścicielem czegoś, co ma dużą wartość’, na przykład duży majątek. Nie można posiadać czegoś o małej wartości: długopisu, książki, płaszcza czy wąsów. Policyjny opis: „Poszukiwany posiada brodę i wąsy” traci powagę przez tę stylistyczną niefortunność. Słowniki podają, że posiadać to także ‘mieć wiedzę w jakiejś dziedzinie, coś bardzo dobrze znać’. „Wielki słownik poprawnej polszczyzny” ilustruje to takim przykładem: Profesor posiadał rozległą wiedzę z zakresu chorób płuc. Nie można jednak tego znaczenia rozciągać na bieżące sprawy. Gdy polityk mówi, że „nie posiada wiedzy” w jakiejś konkretnej kwestii, to wyraża się niefortunnie, bo myli wiedzę z informacjami.

Tak więc słowo posiadać jest poprawne, ale ograniczone stylistycznie. Można go użyć w tekstach urzędowych, choć i tu chcielibyśmy większej prostoty. Wszak urzędy kierują komunikaty do obywateli, którzy posługują się językiem potocznym, neutralnym. Słowo posiadać i utworzony od niego rzeczownik posiadanie nie należą do tej odmiany polszczyzny. Można wręcz się przestraszyć, gdy towarzystwo ubezpieczeniowe każe nam wypełnić formularz dotyczący wycofania z ewidencji pojazdu, ponieważ „nastąpiła trwała i zupełna utrata posiadania pojazdu, na rzecz właściciela tego pojazdu”. Czy ktokolwiek tak mówi? Nie! Wręcz z przykrością czyta się taki nieempatyczny komunikat.

Neutralnym czasownikiem, którego można bez obaw użyć w każdym tekście, jest słowo mieć. Będzie stosowne i w przekazie urzędowym: Kandydat musi mieć prawo jazdy (a nie: posiadać prawo jazdy), i w policyjnym: Poszukiwany ma brodę i wąsy, i w reklamowym: Płaszcz ma jedwabną podszewkę. Warto też pamiętać, że posiadać coś może tylko osoba. Żaden przedmiot nie może niczego posiadać, więc moja potencjalna kurtka po prostu ma luźny fason, ma praktyczne kieszenie i ma ocieplenie.

Mówmy i piszmy tak jak myślimy: jasno i prosto.

31.10.2024

Pochylić się

Czasownik pochylić się zajmuje wysokie miejsce na liście współczesnych wyrazów modnych i drażniących. Jest kolejnym językowym natrętem, „pożerającym” trafniejsze słowa.

Pochylić się jest notowany w „Wielkim słowniku języka polskiego” PAN w czterech znaczeniach. Można pochylić się, czyli ‘zmienić położenie swojego ciała w ten sposób, że głowa i tułów przestały być ustawione pionowo, ale skierowały się ku dołowi (…)’: Głowa pochyla się nad książką, a człowiek nad talerzem. Można pochylić się ku ziemi, czyli ‘zmienić położenie w ten sposób, że jeden z końców lub boków znalazł się bliżej podłoża, niż był wcześniej’: Drzewo pochyliło się i opadło na dach hali sportowej. Można też pochylić się ku zachodowi, czyli znaleźć się niżej niż poprzednio, a tak zwykle mówimy o słońcu. Można w końcu pochylić się nad problemem, to jest ‘zająć się kimś lub czymś z troską i uwagą’. W tym przenośnym znaczeniu pochylić się jest w słownikach oznaczane jako słowo książkowe.

I właśnie to metaforyczne znaczenie okazało się tak atrakcyjne, że zaczęliśmy pochylać się nad wszystkim: nad człowiekiem i nad przyrodą, nad projektem, nad zadaniem, a nawet nad nierównością chodników w mieście. Stało się więc to, co z innymi modnymi słowami. Wyjątkowe znaczenie: ‘zająć się kimś lub czymś z troską i uwagą’ zaczęło się rozmywać, a sam czasownik począł wypierać inne trafniejsze wyrazy. I teraz pochylamy się nad każdym zagadnieniem: Przed letnim Pekinem 2008 trzeba mocniej pochylić się nad kryteriami – pisze dziennikarz, choć zgrabniejszy byłby tu czasownik zastanowić się. Jeszcze raz możemy pochylić się nad wnioskami – mówi starosta, mimo że rozważyć albo zająć się są tu lepszym wyborem. W sytuacji, gdy liczy się każdy grosz, warto chyba pochylić się nad wypełnieniem wniosku o dopłaty – pisze inny, a czytający nie wie, czy chodzi o zgięcie tułowia, czy o uwagę w wypełnianiu formularza.

O słowie pochylać się trafnie napisała w poradni językowej PWN Katarzyna Kłosińska: „Do niedawna czasownik ten, używany w znaczeniu 'zajmować się (czymś) z uwagą, traktować coś troskliwie', miał bardzo podniosły charakter – pamiętamy go choćby z przemówień działaczy partyjnych okresu PRL-u, którzy pochylali się nad losem robotników i chłopów. Współcześnie jest on używany nie tylko bez nacechowania podniosłością, lecz także bez istotnego elementu znaczenia, jakim jest 'troska, uwaga' – jeśli ktoś mówi, że pochyla się nad jakąś sprawą, to po prostu się nią zajmuje”. A Jerzy Bralczyk w książce „Trzy po 33” zauważa, że wszystko zależy od przyimka: „I o ile pochylanie się przed jest podniesieniem wartości tego, przed czym się pochylamy, o tyle pochylanie się nad ugruntowuje wartość pochylającego się: oto zwraca uwagę na coś. Zauważa, a nawet docenia to, co zapewne doceniane, a może i zauważane nie było. (…)Pochylam się, jestem gość”.

Przytoczone przykłady i opinie dowodzą, że ów napuszony wyraz stracił swoją pierwotną moc i pozbył się ‘troski i uwagi’. Więc zamiast wciąż się pochylać, lepiej po prostu zająć się czymś, zainteresować, zastanowić, rozważyć, omówić, zwrócić na coś uwagę. I nie karmić tego pożeracza synonimów.

25.10.2024

Po ludzku

Co czuje zwykły człowiek, gdy dostaje niezrozumiałe pismo z urzędu, z sądu albo innej instytucji? Czy myśli: O rany, jaki ja jestem niemądry!, czy raczej: O co tu chodzi? Co to znaczy? Dlaczego nie napisali tego po ludzku?

Po ludzku, czyli prostym językiem, takim, który wszyscy rozumieją, bo na co dzień nim mówią. Nie mam tu na myśli języka ekspresywnego, którego używamy, gdy chcemy wyrazić emocje. Mówię o języku potocznym neutralnym, mówionym i pisanym, używanym najczęściej, przez wielu ludzi, w różnych sytuacjach. Chcę też mocno podkreślić: Prosty język to nie język prostacki, ubogi, nieprzyjemny. To jest język zrozumiały dla wszystkich, bo nim myślimy i nim opisujemy świat.

Idea prostego języka jest propagowana i wdrażana w życie w różnych instytucjach: urzędach, bankach, towarzystwach ubezpieczeniowych, uczelniach. Powstają rozmaite zalecenia, kodeksy, zbiory dobrych praktyk, które mają ułatwić urzędnikom tworzenie tekstów jasnych, zwięzłych, komunikatywnych. Tekstów, w których zamiast na przykład stosowanego w umowach sformułowania: Postanowienia ogólne, jest napisane: Co warto wiedzieć zanim przeczytasz regulamin. Pierwsze sformułowanie odstręcza od czytania, bo nie wiemy, kto i co postanowił i dlaczego mamy to czytać. Drugie sformułowanie zaciekawia i zachęca do czytania (pod warunkiem, że treść jest napisana równie atrakcyjnie jak tytuł).

Czy jednak mimo propagowania prostego języka pracownicy instytucji publicznych chętnie zmieniają formułę komunikacji z odbiorcą? Moim zdaniem nie, bo musieliby zmienić obowiązujące schematy i swoje przyzwyczajenia. A poza tym wciąż pokutuje magiczne myślenie, że skomplikowany język ma moc, a język prosty jest słaby. Tak jak w dowcipie, w którym prawnik rozmawia ze swoim asystentem: – Panie prawniku, tu jest umowa z proponowanym przeze mnie dodatkowym zapisem. – Ale ten zapis nie może tak brzmieć! – Dlaczego? – Bo jest sformułowany zbyt prosto. – To chyba dobrze, że prosto, to znaczy, że jest zrozumiale. – NiedobrzeJeśli jest tak prosto, to jest nieprofesjonalnie.

Podobną postawę przyjmują urzędnicy, którzy nawet jeśli uważają, że mogliby pisać prościej, to stosują schematyczne formuły, choćby taką: Deklarację PIT należy złożyć za miesiąc sprzed miesiąca poprzedzającego miesiąc złożenia wniosku. Czy to proste? Raczej nie i niejeden już się pomylił (ze szkodą dla siebie).

Parodię języka komplikującego proste treści znalazłam na instagramowej stronie kobieta_szef. On: Jak powiesz po adwokacku: Wykańczasz mnie nerwowo? Ona: Podejmowane względem mnie działania stanowią przyczynę istotnego obciążenia emocjonalnego, które może w konsekwencji doprowadzić do znaczącego pogorszenia się mojej kondycji zdrowotnej.

Czy tak myślimy? Czy tak mówimy? Oczywiście nie, więc jeśli jakieś instytucje tworzą teksty, które mają być zrozumiałe dla nieprofesjonalnego odbiorcy, to powinny się wykazać empatią i używać prostej polszczyzny. Dla naszego wspólnego dobra.

18.10.2024

Doświadczyć

Chyba nie ma większego komunikacyjnego „przeszkadzacza” niż natręt słowny. Wyraz, który nie daje od siebie odpocząć, jest wciąż obecny, mimo że zwykle nie jest potrzebny. Odbiorca, zamiast śledzić sens komunikatu, skupia uwagę na tym narzucającym się słowie.

Są dwa typy wyrazów natrętnych. Pierwszy to ten, który „rozrywa” ustną wypowiedź, na przykład słówko jakby („To jest jakby nasz kraj”) albo pseudopytanie tak? wtrącane po każdym zdaniu. Drugi typ słownego natręta to wyraz modny, używany nie dlatego, że trafny, tylko dlatego, że osobom mówiącym, a zwłaszcza piszącym wydaje się lepszy, szlachetniejszy, elegantszy. Za taki właśnie uznaję tytułowy czasownik doświadczać.

Zajrzymy do słowników języka polskiego, w których hasło doświadczać jest notowane w dwóch znaczeniach: 1. ‘doznać czegoś, przejść przez coś, zaznać czegoś’, np. Doświadczył wiele złego od ludziDoświadczył głoduDoświadczył czyjejś dobroci, 2. ‘poddać kogoś próbie, wystawić na ciężkie przejścia’: Los ich ciężko doświadczył. Słowo doświadczyć jest zwykle łączone z wyrazami mającymi negatywny wydźwięk. Mocniej podkreśla to definicja w „Innym słowniku języka polskiego” pod redakcją Mirosława Bańki, w którym doświadczyć jest uznane za słowo książkowe: 1. Jeśli ktoś doświadczył jakichś sytuacji, uczuć lub wrażeń, zwykle nieprzyjemnych, to przeżył je: Doświadczał niemal fizycznego bólu, 2. Jeśli jakieś zdarzenia lub osoby doświadczyły kogoś, to naraziły go na cierpienia: Ludzie doświadczeni przez wojnę.

Wyraz oznaczony w słownikach jako słowo książkowe jest rzadszy, staranniej dobierany. Tymczasem w różnorodnych tekstach publicystycznych doświadczyć wypiera stosowniejsze czasowniki. „Czy chcesz doświadczyć treningu STRONG na żywo i zostać instruktorem?” – czytam na stronie internetowej. A nie lepiej: odbyć, przejść trening? Albo inny przykład: „Wall Street doświadczy większej korekty? Rynek czeka na piątkowe dane”. Doświadczyć korekty? A nie dokonać? W zdaniu: „Pasażerowie lotu z Valetty do Poznania doświadczyli licznych trudności podczas swej podróży” lepsze jest słowo przeżyli. W zdaniu: „Osoby z SM często doświadczają chronicznego wyczerpania” trafniejsze byłoby sformułowanie: są chronicznie wyczerpane. Zdanie: „Kluczowym przesłaniem analityków Rabobank jest to, że sektor mleczarski doświadczy uderzenia trzech fal w rynek w ciągu najbliższych 12 miesięcy” jest – mówiąc potocznie – przekombinowane, bo lepsze niż doświadczy uderzenia byłoby odczuje uderzenie. A sformułowanie w dokumencie prawnym to konstrukcja wręcz karkołomna: „Działanie restrukturyzacyjne jest ugodą instytucji z dłużnikiem, który doświadcza lub prawdopodobnie doświadczy problemów z wywiązaniem się ze swoich zobowiązań”.

Doświadczyć problemówDoświadczyć treninguDoświadczyć korektyDoświadczyć uderzenia? W takim połączeniach czasownik doświadczyć dotąd nie występował. Powiem trochę prześmiewczo, że doświadczam zaskoczenia z powodu komplikacji prostych zdań. Ale lepiej ujmę to prościej: Jestem zaskoczona natręctwem tego książkowego słowa.

11.10.2024

Gramatyka!

Jeśli się komuś wydaje, że gramatyka jest szkolnym balastem, to się grubo myli. Gdyby szkolny przedmiot o nazwie „język polski” faktycznie był wypełniony szeroką wiedzą o języku, to uczniowska wiedza o świecie byłaby pełniejsza. I nie tylko uczniowska. Osoby dojrzałe też używałyby języka z większą świadomością jego roli, funkcji i mocy.

Bo język ma moc! Tworzy wspólnotę, pozwala poznać świat, komunikuje i wyraża emocje. Ale również – o czym często zapominamy – tworzy portret komunikacyjny jego użytkowników. Na wizerunek każdego z nas składa się bowiem nie tylko prezencja, lecz także (a może przede wszystkim) sprawność językowa, czyli umiejętne, stosowne i poprawne użycie form słownych. Umiejętne i stosowne – to dostosowane do sytuacji komunikacyjnej, poprawne – to zgodne z obowiązującą normą językową, która opiera się na regułach gramatycznych.

Aby mówić i pisać poprawnie, nie trzeba znać wszystkich mechanizmów rządzących językiem. Ale trzeba mieć o nich pojęcie, gdy się publicznie wypowiadamy o języku, a zwłaszcza, gdy ganimy jakieś formy gramatyczne. Nie można powiedzieć: to jest niepoprawne, bo się nam ta forma nie podoba. Warto wtedy sięgnąć choćby do szkolnej gramatyki i sprawdzić, czy nasze „nie podoba mi się” ma oparcie w jej regułach.

Weźmy za przykład rodzaj gramatyczny rzeczowników osobowych. Większość przybiera dwa rodzaje: męski i żeński. Począwszy od imion: Jan i Janina, Stefan i Stefania, poprzez nazwiska: Kochanowski i Kochanowska, Biały i Biała, Nowak i (dawniej) Nowakowa, aż do nazw zawodów, godności i stanowisk: aktor i aktorka, dyrektor i dyrektorka, profesor i profesorka, a także nowa opozycja rodzajowa – minister i ministra. Ta ostatnia forma, choć pierwotnie uznana za niezgodną z mechanizmem słowotwórczym polszczyzny, została zaakceptowana w uzusie, który jest podstawą normy językowej. Ministra ma swoje formy gramatyczne: dopełniaczową – ministry, celownikową – ministrze itd. Forma ministrze jest tożsama z wołaczem rzeczownika męskiego minister, forma ministry – z żartobliwą albo pogardliwą formą mianownika liczby mnogiej: te ministry. O tym, w jakim znaczeniu jest użyta, decyduje kontekst.

Wydawałoby się, że to sprawa oczywista. Tymczasem ostatnio grono sędziów podważyło poprawność sformułowania obejmując stanowisko ministry użytego w ślubowaniu nowych członkiń rządu. Nie dyskutuję z argumentacją merytoryczną, tylko z gramatyczną. Argument, jakoby dopełniaczowa żeńska forma ministry była w tekście ślubowania tożsama z ekspresywnymi rzeczownikami męskimi typu: profesory, prezydenty, chłopy, senatory, świadczy o złej woli albo o nieznajomości reguł gramatyki. Czyżby dla autorów opinii różnica między wyrażeniem: stanowisko ministry a ekspresywnymi formami męskimi: te prezydenty, te ministry była nieuchwytna? Trudno powiedzieć, ale jak widać, wiedza gramatyczna jest potrzebna w wielu życiowych sytuacjach.

04.10.2024

Gdzie jest celownik?

Dla kogo czy komu dedykacja? – to pytanie chodziło mi po głowie, gdy stałam w kolejce po autograf szczecińskiego pisarza. W zasadzie odpowiedź jest prosta: dedykacja jest dla kogoś, ale książkę dedykuję komuś. Gdy jednak autor wpisał na tytułowej stronie pierwsze słowa: Dla Ewy, to ja odruchowo zapytałam: A nie Ewie? Na co pan pisarz po krótkim namyśle dopisał – Ewie. I tak oto mam w jednym miejscu dowód walki dopełniacza z celownikiem: Dla Ewy – Ewie. Siedząca obok autorka innej książki, słysząc nasze gramatyczne potyczki, zdecydowała się na użycie wołacza (też prawie zapomnianego): Pani Ewo, życzę radości z czytania!.

Mam wrażenie, że współcześnie celownik zbyt często poddaje się dopełniaczowi. Być może dlatego tak jest, że w miejscach odpowiednich dla celownika pojawia się towarzyszący dopełniaczowi przyimek dla i to on ma tę moc! Sformułowanie dla Ewy jest mocniejsze, bo obok siebie stoją rzeczownik i przyimek. Forma celownikowa Ewie jest sama, więc słabsza. I choć wątłość formy nie zawsze oznacza jej słabość (pisałam o tym w felietonie poświęconym zaimkowi mi), to jednak w tym wypadku celownik wyraźnie ustępuje miejsca dopełniaczowi wzmocnionemu przyimkiem.

Odpowiedź na pytanie, jakiej formy użyć: celownika czy dopełniacza w towarzystwie przyimka dla – jest zależna od sensu zdania i wymagań składniowych czasownika. Mówimy: Przyniosłam prezent Lence (celownik), ale: To jest prezent dla Lenki (dopełniacz). Mówimy: Kłaniam się panu prezesowi (celownik), ale: Przesyłam ukłony dla pana prezesa (dopełniacz). Mówimy: Mama kupiła coś Jankowi (celownik), ale: Mama kupiła coś dla Janka (dopełniacz).

Przecież to jasne – powiedzą czytelnicy – więc w czym problem? Problem w tym, że czasem samotny celownik wydaje się piszącym zbyt słaby, dlatego wolą go zastąpić dopełniaczem z przyimkiem. I piszą takie zdania: „Z okazji rozpoczynającego się nowego roku akademickiego życzę dla Władz Uczelni, Kadry Akademickiej, Pracowników Administracji, Doktorantów, Studentów, realizacji własnych planów, odkrywania tego co nieznane i wykorzystania pojawiających się szans”. 

Być może rażące sformułowanie Życzę dla władz uczelni zamiast Życzę władzom uczelni jest pomyłką piszącego, który nie przeczytał swojego tekstu przed upublicznieniem. Chcę jednak na tym przykładzie zwrócić uwagę na składniowy problem. Badacze języka takie konstrukcje, jak w zacytowanym przykładzie, uznają za regionalizm kresowy. Dziś jednak wyrażenia typu: Moje uszanowanie dla pana profesoraDobry wieczór dla państwa trącą myszką i mogą być użyte co najwyżej żartobliwie.

A jeśli chodzi o dedykacje w książkach z autografami autorów, to mam i Ewie, i dla Ewy. Te celownikowe przeważają.

27.09.2024

Nie tylko mnie

W pewnej poczytnej gazecie przeczytałam artykuł o najnowszych serialach, a w nim tak sformułowane wyznanie: „Jestem prostym człowiekiem. Dacie mi serial Taylora Sheridana, to go obejrzę i najprawdopodobniej mi się spodoba. I raczej nie tylko mi”. Rzecz jasna, nie chodzi mi o seriale ani o upodobania autora, tylko o użyty dwukrotnie zaimek mi. Do jednego użycia mam zastrzeżenia.

Powiem żartobliwie: zaimkowa forma mi jest trochę biedna, bo stawia się przez nią takie wymagania, jakich nie stawia się innym formom zaimka ja. Jej miejscem w zdaniu jest pozycja nieakcentowana, dlatego najczęściej stoi po akcentowanym, „mocnym” czasowniku: Daj mi toNie podoba mi się to.  Może też stać przed czasownikiem, gdy akcent zdaniowy pada na czynność, jak w cytowanym zdaniu: …obejrzę i najprawdopodobniej mi się spodoba. Zaimek mi nie powinien natomiast stać w miejscach zarezerwowanych dla form mocnych, czyli na początku i na końcu zdania. Tam się powinien znaleźć zaimek mnieMnie się to nie podoba,  Daj to mnie.

Forma mnie powtarza się w odmianie zaimka ja aż w czterech przypadkach: w dopełniaczu, w bierniku, w miejscowniku i w celowniku. W celowniku obok mnie mamy też krótszą i słabszą formę mi. Kiedyś i w bierniku mieliśmy dwie formy: mnie i mię, ale mię zostało wyparte przez silne mnie. Można by więc na zasadzie analogii sądzić, że i w celowniku rozgości się mnie, które zdominuje formę mi.

Tymczasem okazuje się, że użytkownikom współczesnej polszczyzny nie odpowiada celownikowe mnie, a niektórzy uznają je wręcz za dziwne albo przestarzałe. Jeden z moich studentów zapytał, dlaczego tak często używam tej formy. I zapewne nie chodziło mu o konstrukcje dopełniaczowe: Nie ma mnie, ani o biernikowe: Widziałeś tam mnie?, albo miejscownikowe: Mówią o mnie. Chodziło mu o celownik, bo ja faktycznie mówię: Mnie się to nie podobaMnie się chce spaćPowiedz o tym mnieDajcie to mnie. A młodych to już dziwi, bo w każdym w tych zdań używają formy mi.

Niektórzy językoznawcy doszukują się w tej zmianie dobrych stron. Profesor Mirosław Bańko dowodzi pocieszająco, że z punktu widzenia ekonomii języka można uznać ten proces za korzystny, bo forma mi będzie jednoznaczna, celownikowa, a zakres formy mnie się zmniejszy. I pewnie trzeba przyjąć to pocieszenie, bo myślę, że tendencji do celownikowego mi w każdym miejscu zdania już nie zatrzymamy. Na razie jednak i ja, i wielu użytkowników wzorcowej polszczyzny, także profesor Bańko, nie akceptujemy tej zmiany i mówimy: Mnie się to nie podobaI nie tylko mnie.

20.09.2024

Pan Kość

Gramatyka nazwisk jest wciąż piętą Achillesa współczesnych Polaków. Widzę to, gdy sprawdzam testy egzaminacyjne moich studentów, którzy nie zawsze właściwie stosują wykute na blachę reguły. Trochę ich rozumiem, bo wzorce odmiany są różne i jest ich dość dużo. Zgodnie z nimi panowie muszą odmieniać swoje nazwiska, a panie tylko wtedy, gdy kończy się ono na samogłoskę -a. Wskazówką, jaki wzorzec odmiany trzeba wybrać, jest głoska lub grupa głosek na końcu nazwiska. Skupmy się tylko na nazwiskach mężczyzn, które mają formę tożsamą z rzeczownikami pospolitymi.

Co zrobić, gdy pan się nazywa Liść? Czy jego nazwisko odmienia się jak pospolity liść? Tak, ponieważ nazwiska zakończone na spółgłoskę miękką, na przykład Liść, Orłoś, Załąź, odmieniają się jak męskoosobowe rzeczowniki pospolite o takim samym zakończeniu: Liść jak liść: Liścia, Liściowi, Liściem, a Orłoś jak karaś: Orłosia, Orłosiowi, Orłosiem. Jeśli pan nazywa się Kość albo Dłoń, to ich nazwiska także odmieniają się według wzorca męskiego (mimo że rzeczowniki pospolite kość i dłoń mają rodzaj żeński): Kościa, Kościowi, Kościem, o Kościu; Dłonia, Dłoniowi, Dłoniem, o Dłoniu.

Gdy nazwisko tożsame z rzeczownikiem pospolitym kończy się na miękką spółgłoskę, przed którą stoi samogłoska e, to z reguły odmienia się jak ów rzeczownik. Pan Kwiecień – pana Kwietnia, bo kwiecieńkwietnia, pan Kamień – pana Kamienia, bo kamieńkamienia. Jeśli jednak nazwisko zakończone na -eć czy -eń jest jednosylabowe, to samogłoska e zostaje w odmianie zachowana bez względu na to, jak się odmienia wyraz pospolity. Dotyczy to na przykład nazwiska Dzień, które w Polsce nosi 213 panów (jak wynika z oficjalnego rejestru nazwisk). Pan Dzień odmienia swoje nazwisko tak: Dzienia, Dzieniowi, Dzieniem, o Dzieniu.

Inaczej niż pan Kwiecień czy pan Kamień odmieniają swoje nazwiska panowie Jarząb, Gołąb, Kozieł, Orzeł, Kocioł, Kozioł. Jeśli chcą potraktować je wzorcowo, to nie upodabniają ich do wyrazów pospolitych i odmieniają bez wymian głosek: Jarząba, o Jarząbie; Gołąba, o Gołąbie; Kozieła, o Koziele; Orzeła, o Orzele; Kocioła, o Kociole; Kozioła, o Koziole. Jeśli jednak uznają, że chcą się odmieniać „normalnie” (tak na pytanie urzędniczki, jak odmienić jego nazwisko, odpowiedział właściciel nazwiska), mogą używać form tożsamych z formami rzeczowników pospolitych i mówić o Gołębiu; o Koźle, o Orle, o Kotle. Takie formy uznane są jednak za potoczne, mniej staranne. Wariantów odmiany nie mają nazwiska jednosylabowe, np. Wąż, Dąb, Ksiądz (to ostatnie nosi 225 mężczyzn), które muszą zachować tematyczne -ą-: Wąża, o Wążu; Dąba, o Dąbie; Ksiądza, o Ksiądzu.

Czy reguły, według których odmieniamy nazwiska, są łatwe? Nie są. Czy musimy się ich trzymać? Musimy, bo umiejętność odmiany nazwisk jest najczulszym wskaźnikiem poziomu sprawności językowej.

13.09.2024

Sztuczne słowa

Czy są jakieś słowa, o których można powiedzieć, że są sztuczne albo sztucznie utworzone? Co to znaczy „sztuczny” w odniesieniu do słów? Takie pytania przyszły mi do głowy, gdy przeczytałam komentarz czytelnika mojego felietonu poświęconego nazwom żeńskim. Czytelnik twierdzi, że forma ministra jest utworzona sztucznie i nie jest efektem naturalnej ewolucji języka.

Zgadzam się, że ministra nie jest typową dla naszego języka formą słowotwórczą. W polszczyźnie końcówka -a nie tworzy nazw zawodów, czasem tworzy wyrażenia potoczne, a i te sporadycznie, np. blondyna. Z tego powodu formę ministra można uznać za bezpośrednią pożyczkę z łaciny, chociaż łacina – jako język martwy – nie stanowi już źródła zapożyczeń.

Czy istnieją jakieś słowa, o których można powiedzieć, że są sztuczne, a więc nienaturalne, nieautentyczne? Może za takie można uznać hybrydy, wyrazy złożone z elementów pochodzących z różnych języków? Hybrydami są takie na przykład formy, jak antypowieść, pseudonaukowy, telewizja czy autokar. Cząstki anty-, pseudo- pochodzą z greki, powieść, naukowy to słowa rodzime. Wyraz telewizja jest złożony z greckiego tele- i łacińskiego visio, a autokar z greckiego auto- i angielskiego car. Są to więc słowa sztucznie stworzone, ale przecież dla nas brzmią całkiem naturalnie.

Czy sztuczne są neologizmy? W pewnym sensie tak, bo nie są efektem rozwoju języka, tylko ktoś je celowo utworzył. Czasem autor opiera się na regułach słowotwórczych, jak Bolesław Leśmian, twórca zmorowania, beznamysłu, niedoumierania. Czasem neologizmy powstają wbrew regułom, jak slangowe i potoczne plażing, leżing, smażing, zapodać, zadziać się, romantyzować, smakówa i wiele innych. I tylko od nas, użytkowników polszczyzny zależy, czy uznamy je za jednostkowy językowy wybryk, czy przyswoimy, oswoimy i uznamy za naturalne. Dziś za normalne uznaje się na przykład słowo nastolatek, którego autorstwo przypisujemy Władysławowi Kopalińskiemu, albo słowo nosorożec – wymyślone w XVII wieku przez leksykografa Grzegorza Knapskiego. Ale XIX-wieczne propozycje zastąpienia rodzimymi słowami terminów obcych zostały uznane za sztuczne, więc się nie przyjęły, mimo że były etymologicznie przejrzyste: chowanna ‘pedagogika’, mysłowiec ‘mędrzec’, myślini ‘logika’, odwrotnica ‘antyteza’, nęka ‘troska’ i kilka innych.

Kto więc decyduje o tym, czy słowa się utrwalą czy zostaną odrzucone jako niejasne, niepotrzebne, sztuczne? Oczywiście my, użytkownicy języka, którzy w codziennym użyciu wyrażamy aprobatę dla konkretnych wyrazów. Forma ministra, zrazu potępiana, utrwala się w językowym zwyczaju i ani ja, ani mój czytelnik nie mamy na ten zwyczaj wpływu. Za sztuczne mogłabym uznać słowo paralimpiada, które wypiera poprawnie zbudowaną nazwę paraolimpiada, ale to powszechny zwyczaj językowy zadecyduje, która z nich się utrwali.

Używamy plików cookies, aby zapewnić najlepszą jakość. Kontynuując korzystanie z naszej strony, zgadzasz się z naszą polityką dotyczącą plików typu cookies.